Grzeczne, bo polskie seriale obyczajowe

W Polsce mamy sporo seriali obyczajowych przeznaczonych dla każdej grupy wiekowej. Pionierem stał się Klan, później mogliśmy oglądać losy Mostowiaków w M jak miłość czy perypetie lekarzy w Na dobre i na złe. Wszystkie te seriale - czy to stare, czy nowe - łączy jedno: są grzeczne, wygładzone, bazujące na takich samych lub podobnych schematach. Różnią je dwie rzeczy: bohaterowie, a więc ich imiona oraz miejsce kręcenia scen.



Bohaterowie najpopularniejszych polskich seriali obyczajowych mają być wzorem dla przeciętnego widza. Przeciętnego, a więc zwykłego, pospolitego, który przychodzi zmęczony po pracy, gdzie płacą mu średnią krajową, nie ma ciekawych zajęć i zwyczajnie szuka wrażeń, podglądając życie ulubionych postaci. Te zaś często są czarne albo białe, to znaczy w stu procentach złe, mściwe, cwane czy skąpe albo kochające, sprawiedliwe, dobre, kulturalne czy uprzejme. Próżno szukać odzwierciedlenia prawdziwego życia: większość bohaterów albo klepie biedę na wsi, albo zarabia kokosy w mieście, ma dwa samochody, duże i przestronne mieszkanie oraz czas na realizowanie swoich pasji. Matki zazwyczaj pokazane są jako super bohaterki, które znajdują chwilę na dzieci, męża, przyjaciółki, pracę i wizyty u kosmetyczki czy fryzjerki. Nawet jeśli są typowymi kurami domowymi, nie muszą martwić się o pieniądze, bo ich mężowie są właścicielami firmy, prawnikami, lekarzami albo dziedzicami sporego spadku po zmarłym wujku. Część z nich posiada nawet własne ziemie...


Ale w ich sielankowym, idyllicznym życiu nie brak sporych wrażeń. W każdym sezonie co najmniej jeden bohater zostaje porwany, zgwałcony czy zamordowany albo ginie w wypadku samochodowym. Czemu? Powody są dwa. Pierwszy: trzeba czymś przyciągnąć widzów. Byłoby nudno, gdyby postaciom wciąż się wiodło, a z racji tego, że większość tego typu seriali nie posiada wątku przewodniego (a nawet jeśli, jest on rozczłonkowany na milion innych), należy ubarwić ich idealne życie. Drugi - ile można grać w jednym serialu? No właśnie. Aktor też człowiek i, chociaż główna rola w jednym z popularniejszych seriali to kura znosząca złote jajka, taki interes może się kiedyś znudzić. Co lepszym aktorom lub aktorzynom zdarzy się wygrać los na loterii i dostać rolę w filmie czy angaż w teatrze. A wiadomo, że wtedy czasu na serial nie będzie. Jeśli do tego dojdzie jurorowanie bądź uczestnictwo w muzycznym show przewodnim stacji, trzeba wybrać: serial albo program. Wówczas scenarzyści muszą wymyślić jakiś sposób na pozbycie się postaci. Może to być wyjazd na stałe za granicę, wypadek samochodowy, morderstwo albo zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym. Ale coś trzeba wybrać. 


Niestety, nie zawsze udaje się uśmiercić bohatera wedle jego oczekiwań. Czasami postać ginie w haniebny i żałosny sposób, co jest dowodem na żal twórców serialu, że znany aktor, który zapewnia oglądalność znika z tasiemca. Takim przykładem jest śmierć Hanki Mostowiak w kartonach czy uderzenie o podłogę Ryśka Lubicza. Ten ostatni przynajmniej zginął jak bohater, bo tuż przedtem gonił za złodziejem. 

Zaskakujące jest to, że chociaż bohaterowie w polskich serialach obyczajowych nie przeklinają, nie mlaskają w czasie jedzenia i zawsze proponują sobie herbatę od wejścia, równocześnie zdradzają, oszukują, kradną i spiskują. Ta ich poprawność jest więc tylko pozorna, a przez to serial nie wydaje się wiarygodny. Dopóki jednak ludziom podobają się tego typu seriale, dopóty będą kręcić kolejne sezony... Trudno się dziwić, jest to wszak intratny biznes.